WŁADCZYNIE 750-1000
Joanna
Miała urodzić się w Mainz.
Potem zakochała się w wędrownym kleryku i opuściła dom. Podróżowała ze
swym ukochanym w męskich szatach kleryka. Trasa ich podróży miała się gać
nawet do Aten lub Anglii. Joanna cały czas pogłębiała swoją wiedzę.
Towarzyszący jej kleryk rozchorował się i umarł. Znana ze swej uczoności
Joanna przeniosła się do Rzymu, gdzie wykładała, ściągając tłumy słuchaczy.
Znana była także jej pobożność i skromność, ponieważ po śmierci swego
ukochanego żyła w celibacie. Po śmierci Leona IV w 855 roku, wybrano ją
papieżem. Joanna przybrała imię Jana VIII, jej rządy były mądre i cieszyła
się powszechnym poważaniem. Potem jednak zakochała się w młodym księdzu
i zaszła w ciążę. Powiła dziecko podczas uroczystej procesji z bazyliki
św. Piotra na Lateran, kiedy przyodzianą w tiarę niesiono ją na
papieskim tronie. Skandal był straszliwy, ale tutaj wersje legendy zaczynają
podawać różne zakończenia. Wedle jednej Joanna umarła na miejscu, ku
zgrozie przyglądających się porodowi prałatów. Wedle innej jeszcze wiele
lat spędziła pokutując za swe grzechy, zaś jej syn został biskupem Ostii.
Legenda o niej pojawia się pierwszy raz w źródłach dopiero w połowie
XIII w., cztery stulecia po jej domniemanym pontyfikacie. Dopiero w XVI w.
humaniści zaczęli powątpiewać w jej prawdziwość. Opowieść o Joannie
stała się szeroko znana w średniowieczu. Miała dwa zadania: ostrzegać przed
grzeszną naturą kobiet i potwierdzała przekonanie, że w kobietach zawsze
biologia bierze górę nad rozumem. Krytycy papiestwa na jej przykładzie
udowadniali jak dalece zepsuta jest ta instytucja. Tradycjonaliści z kolei
utrzymywali, że, po tej pomyłce, każdy papież musi udowodnić, że jest pełnosprawnym
mężczyzną. W 1484 r. naoczny świadek utrzymywał, że po wyborze
Innocentego VIII na tron papieski dokonano właśnie podobnej, żenującej
inspekcji. Nie wydaje się, aby ta historia rzeczywiście miała miejsce.
Z "Życia
seksualnego papieży" Nigela Cawthorne'a:
Opowieści o kobiecie papieżu
pojawiły się w połowie XIII wieku. Jedna z wczesnych relacji głosi: Najpierw
nosiła imię Gilberta, jednak skrywając swą prawdziwą płeć pod męskim
habitem udała się z pewnym mnichem do Aten; po osiągnięciu wielkiej biegłości
w sztukach, po śmierci przyjaciół, w przebraniu powróciła do Rzymu i we
wszystkich dysputach zdobywała palmę zwycięstwa, podziwiana za elokwencje i
trafne odpowiedzi, wzbudzając zachwyt wszystkich słuchaczy. Wybrana papieżem
po śmierci Leona zasiadała na Piotrowym tronie przez dwa lata i sześć miesięcy.
Podczas pontyfikatu jej kapelan uczynił ją brzemienną i w czasie uroczystości
procesji zaczęła rodzić w samym środku miasta. Na oczach ludzi powiła syna
i zmarła. Powiadano, że była Angielką, a imię jej ukochanego brzmiało Jon.
Leon o którym mowa, to papież Leon IV, dlatego jej wstąpienie na papieski
tron można określić na rok 855, w którym to wyświecono Benedykta III. Tak
naprawdę nikt nie ma całkowitej pewności, kiedy papieżyca Joanna, tak
zazwyczaj się ją nazywa, zasiadała na papieskim tronie – w X czy XII wieku
– chociaż samo istnienie tej postaci na ogół nie jest kwestionowane. Niektórzy
katoliccy historycy sądzą zaś, że tradycja ta zrodziła się dopiero w XIX
wieku, gdy wojujący protestanci i inni krytycy Kościoła wykorzystali opowieść
o papieżu Joannie, by atakować papiestwo. Pierwsza odnotowana relacja o tej
postaci pojawia się w Powszechnej Kronice Metz, z około 1250 roku. Jej autorem
był dominikanin, Jean de Mailly. Utrzymywał, że papieża Wiktora III
(1086-1087) zastąpiła utalentowana, przebrana za mężczyznę kobieta. Skrywając
płeć pod kapłańska sutanną, doszła do godności kardynalskiej. W wersji
podawanej przez Mailly zdekonspirowano ją, gdy dosiadała konia. Wtedy też
urodziła dziecko. Za olbrzymie zuchwalstwo spotkała ją surowa kara: przywiązano
ja do końskiego ogona i włóczono po ulicach Rzymu aż do chwili gdy wyzionęła
ducha. Inny dominikanin Stefan de Bourbon i franciszkanin z Erfurtu, autor
Chronicon Minor, przedstawiają zbliżone wersje losów papieżycy. Nie są
wszakże zgodni co do okresu, w którym żyła. Według de Bourbona było to około
1100 roku, mnich z Erfurtu lokuje to wydarzenie w 915 roku. Zazwyczaj uważa się,
że ostateczną wersję opowiadania podaje pod koniec XIII wieku dominikanin
Marcin Polak (Marcin z Opawy) w Chronicon pontificum et imperatorum (Kronice
papieży i cesarzy). Nadaje tej postaci imię Jan, co jest jedynym imieniem
przypisywanym jej we wczesnych przekazach. To właśnie dlatego późniejsi
historycy zaczęli nazywać ją Joanna. Marcin opowiada, że Jan Anglicus nastąpił
po Leonie IV (847-855). Panował jako papież przez dwa lata, siedem miesięcy i
cztery dni, aż do ujawnienia „jego” prawdziwej płci. Inne wczesne przekazy
umiejscawiają działalność papieżycy na 1099 lub 1110 rok. Za tą wersją
przemawia fakt, że daty te są bliższe czasom, w których opowiadanie to
pojawiło się po raz pierwszy. Dziewiętnastowieczny historyk N.C. Kist
twierdził naiwnie, że papieżyca Joanna była w rzeczywistości wdową po
Leonie IV, panującą wraz z następcą Leona, Benedyktem III. Według wczesnych
opowieści przyszła kobieta papież urodziła się w Moguncji w Niemczech,
zapewne w rodzinie angielskiej. Jako dziewczyna przebrana za mężczyznę udała
się wraz ze swym kochankiem do Aten. Tam rozpoczęła studia i wspaniale się
zapowiadała. Następnie przeniosła się do Rzymu, wciąż w towarzystwie
kochanka. Późniejsza wersja, odnaleziona w benedyktyńskim klasztorze w
Bawarii, podaje, że pochodziła ona z Tesalii, a jej imię brzmiało Glancja.
Kilka źródeł utrzymuje, że nauczała w greckiej szkole w Rzymie, słynnej z
racji swych powiązań ze św. Augustynem. Szacowna rzymska publiczność chętnie
słuchała jej mów, a że w owym czasie wydawała się być mniej zdeprawowana
od większości duchownych jednogłośnie wybrano ją na papieża.
Według wersji Marcina Polaka została zdemaskowana, gdy przedwcześnie urodziła
dziecko, jadąc na koniu wąska ulicą pomiędzy Koloseum a kościołem św.
Klemensa podczas procesji z bazyliki św. Piotra do Pałacu Laterańskiego. Zmarła
podczas porodu i została pochowana tam, gdzie upadła. Po tym wydarzeniu papieże
skrupulatnie omijali tę ulicę.
Rzecz ciekawa, w Rzymie rzeczywiście znajduje się ulica skrupulatnie omijana
przez papieży. W swym sprawozdaniu z koronacji papieża Innocentego VII w 1404
roku, przebywający w owym czasie w Rzymie Walijczyk Adam z Usk pisze: „Po
minięciu budzącej wstręt papieżycy Agnieszki, której kamienny wizerunek z
synem stoi na prostej drodze w pobliżu kościoła św. Klemensa, a papieżyca
ukazana jest, gdy zsiada z konia przed wkroczeniem do Lateranu na swą
intronizację”. Posąg ten jest wspominany w różnych wydaniach Mirabilla
Urbis Romae (średniowieczny przewodnik po Rzymie) w wydaniach od 1375 do 1500
roku, a także w innych bedekerach. Johann Buchard, papieski mistrz ceremonii za
pontyfikatu Innocentego VIII, Aleksandra VI, Piusa III i Juliusza II, w Liber
Notarum także wspomina o tym, opisując koronacje papieską: „Udając się na
miejsce i wracając, papież przechodzi obok Koloseum, a następnie podąża tą
prostą ulicą, gdzie stoi posąg kobiety papieża, na dowód, jak powiadano, że
Jan Anglicus urodził(a) syna”. A dalej pisze: „Wielu powiada, że z tego
powodu papieże nigdy nie mogą przejeżdżać tamtędy konno. W związku z tym
arcybiskup Florencji, biskup Massano i Jugo de Bencii, papieski subdiakon,
udzielili mi reprymendy. Jednakże w rozmowie na ten temat z jego Eminencją
biskupem Pienzy, nazwał on głupotą i herezją twierdzenie, że papieżom nie
wolno podróżować tą ulicą i że nie jest znany żaden autentyczny dokument
ani zwyczaj, który by tego zabraniał.”.
Niektórzy sugerują, że zwyczaj omijania tej drogi powstał dlatego, że była
ona zbyt wąska. Ulicę ową poszerzył Sykstus V (1585-1590), choć Buchard nie
wspomina, by procesja miała jakiekolwiek kłopoty, gdy wcześniej tędy
przechodziła. W pobliżu znajdował się posąg kobiety karmiącej piersią
dziecko, odzianej w strój mogący uchodzić za papieskie szaty. Napis na cokole
mógł odnosić się do papieża Joanny. Niestety, posąg usunięto podczas
wspomnianej przebudowy drogi za czasów Sykstusa V, chociaż warto dodać, ze
podobny pomnik, znajduje się w Ogrodach Watykańskich.
Boccaccio nazywał papieża Joannę Gilbertą. Żyjący w XV wieku Jan Hus
wspominał o Agnieszce, w sztuce Detricha Schernberga Ein Schoon Spiel z 1490
roku nazywana jest Juttą. Inne relacje po prostu pozostawiają tę postać
bezimienną. Jej kochanek w bawarskim rękopisie nosi imię Pircius, a w sztuce
Schernberga – Clercius. W kilku relacjach odmawia się mu ojcostwa jej
dziecka. Jedno ze świadectw głosi, że dziecko było wręcz dziełem szatana.
Inne twierdzą, że odpowiedzialnym za to był albo kapelan albo też pewien
diakon, jej sekretarz. Na jednym z drzeworytów ukazany jest w kardynalskich
szatach.
Istnieje także kilka wersji dotyczącej jej losów. Jak już wspominaliśmy,
Marcin Polak sugeruje, że zmarła podczas porodu lub też została zabita zaraz
po ujawnieniu jej prawdziwej płci. Boccaccio powiada, że została nakłoniona
przez szatana do lubieżnego grzechu tak, że kardynałowie uwięzili ją i
pozostała w lochach aż do śmierci. Wczesna wersja Mirabilia Urbis Romae
podaje zaś, że pochowano ją „pomiędzy cnotliwymi” w bazylice św.
Piotra Informację tę usunięto jednak z kolejnych wydań.
Pewien benedyktyński mnich z opactwa Malmesbury w zachodniej Anglii, w dziele
z 1366 roku utrzymuje że Joanna zasiadła na papieskim tronie w 858 roku,
ponieważ „w mieście było tak wiele tępaków, że żaden nie mógł się równać
z nią pod względem wiedzy”. Dalej relacjonuje, że „gdy panowała ponad
dwa lata, stała się brzemienną z jej dawnym kochankiem, podczas procesji
urodziła i w ten sposób jej grzech objawił się, po czym pozbawiono ją
stanowiska.”.
I tym razem jej zbrodnią wydaje się nie tyle to, że udawała mężczyznę,
lecz to, że popełniła czyny lubieżne, czego skutki ujawniły się w tak
dramatycznych okolicznościach. Rzecz jasna, wielu papieży także oddawało się
rozpuście, ale świadectwo ich grzechu nigdy nie mogło być tak oczywiste, jak
urodzenie dziecka w miejscu publicznym. Za jedyną porównywalną sytuację można
uznać tę gdy papieży nakrywano In flagranti i gdy padali wtedy ofiarą rozwścieczonych
mężów.
A co się stało z dzieckiem? Większość komentatorów uznaje to za normalne,
że zmarło podczas porodu. Jednakże w Chronicon Marcina Polaka z 1400 roku
czytamy: „Z racji grzechu nieczystości pozbawiono ją urzędu i przywdziawszy
religijny habit żyła w skrusze przez tak długi czas, aż doczekała się
chwili, gdy jej syn został biskupem Ostii. Będąc na łożu śmierci nakazała,
by jej pogrzeb odbył się w miejscu, gdzie nastąpił poród, na co w żadnym
wypadku nie mógł zezwolić jej syn. Po przewiezieniu ciała do Ostii z
wielkimi honorami, pochowano ją w tamtejszej katedrze. W związku z czym
jeszcze tego samego dnia Bóg dokonał licznych cudów”. Inni natomiast
utrzymują, że dziecko było wcieleniem antychrysta.
Według wczesnych przekazów duszę Joanny, jej kochanka i dziecka, trafiły do
piekła. Wiele z nich powiada, że zawarła pakt z diabłem lub oddawała cześć
szatanowi i wykorzystywała Księgę nekromancji do uzyskania godności
papieskiej. Jednakże w średniowieczu takie oskarżenia dość często spotykały
wszystkich tych papieży, którzy mogli się wykazać czymś więcej niż
podstawową edukacja.
Natomiast późniejsi autorzy zaczęli przyjmować bardziej miłosierne podejście.
Mimo wszystko zachowanie Joanny bladło w obliczu czynów wielu średniowiecznych
papieży. W 1490 roku Felix Haemerlein napisał, ze „urodziła, by uzyskać
odpuszczenie jej grzechów”.
Podobny pogląd wyrażony został w dziele Mirabilia Urbis Romae opracowanym w
1500 roku za pontyfikatu papieża z rodu Borgiów, Aleksandra VI:
Udaliśmy się następnie do pewnej małej kaplicy pomiędzy Koloseum a kościołem
św. Klemensa. Ten zaniedbany kościółek stoi na miejscu, gdzie dokonała żywota
ta niewiasta, która została papieżem. Gdy była bliska rozwiązania, anielski
posłaniec Boga zapytał ją, czy woli być stracona na zawsze, czy też
otwarcie stawić czoła światu wtedy dla uniknięcia wiecznego potępienia,
wybrała udrękę związaną z publicznym napiętnowaniem.
Petrarka, jako jedyny wśród renesansowych twórców, nie szczędził jej
gorzkich słów. Wyrażał oburzenie faktem, że kobieta zasiadała na papieskim
tronie. Uważał, że w wyniku tego „w Brescii przez trzy dni i trzy noce padał
krwawy deszcz. We Francji pojawiły się niezwykłe szarańcze z sześcioma
skrzydłami i mocnym uzębieniem. W cudowny sposób unosiły się w powietrzu i
wszystkie utonęły w Morzu Brytyjskim. Złociste ich ciała wyrzucone przez
fale na brzeg morza zatruły powietrze i zmarło od tego wielu ludzi”. Wizja
ta została bezpośrednio zapożyczona z Apokalipsy.
Od czasów domniemanego zasiadania na Piotrowym tronie papieża Joanny, do
chwili ukazania się o tym pierwszej relacji, upłynęło zaledwie nieco czasu.
Niekoniecznie jednak musi to odtwarzać, ze ową historie należy włoży6ć
miedzy bajki. Pisemne świadectwa życia Chrystusa pojawiły się dopiero ponad
sto lat po jego śmiercią jednak powszechnie uważa się, że Jezus był
postacią historyczną.
Opowieść była oczywiście ozdobiona zawiłymi szczegółami, zwłaszcza gdy
zabrali się do tego Boccaccio i Petrarka. Jednak podstawowa interpretacja: że
istniała papieżyca, którą zdemaskowano, gdyż zaszła w ciążę, była bez
kwestionowania przyjmowana przez wieki. Postać Joanny często pojawiała się
też w ikonografii. Jej podobizna znajdowała się nawet wśród popiersi papieży
w katedrze sieneńskiej, ukończonej około 14000 roku. Posąg jej usunięto
wszakże w 1600 roku z nakazu papieża Klemensa VIII.
Jana Husa spalono na stosie pod zarzutem głoszenia herezji, co stało się po
soborze w Konstancji w 1415 roku. Jednak podczas owego soboru nikt mu nie
zaprzeczył, gdy w swej obronie kilkakrotnie wspomniał „papieża Jana, kobietę
angielskiego pochodzenia zwaną Agnieszką”.
W szesnastym wieku pisarz Mario Equicola z Alvito
twierdził, że Bóg wyniósł Joannę na tron papieski, by pokazać równość
kobiet. Byli i inni, którzy dostrzegali w tym wolę boską. Utrzymywali, że
papież mężczyzna w cudowny sposób przemienił się w kobietę, albo że
papież mężczyzna w nadprzyrodzony sposób wydał na świat dziecko.
W ciągu następnych wieków powstały kolejne interpretacje. Jedna z
prostszych głosiła, że papież Joanna była hermafrodytą. Katastroficzna
wersja przedstawiała ją jako nierządnicę babilońską, o której mowa w
Apokalipsie św. Jana, a której pojawienie się w Rzymie było zapowiedzią
Dnia Sądu Ostatecznego. W edycji Present for a Papist z 1785 roku na pierwszej
stronie zamieszczony jest drzeworyt papieżycy Joanny rodzącej dziecko w okazałym
namiocie, w otoczeniu prałatów. Poniżej znajduje się wierszowany podpis:
Papieżyca (jak ja historia odtąd nazywa)
Pewnego razu podczas
uroczystej procesji rodzić zaczęła,
I wydała na świat syna bękarta;
Stąd w Rzymie niektórzy zwą
ją babilońska ladacznicą.
No cóż, hipoteza jak widać się nie sprawdziła. Wszakże papieżyca Joanna,
jeżeli kiedykolwiek żyła, od dawna spoczywa w grobie, a mimo to wciąż nie słychać
dźwięków ostatnich trąb.
Najsłynniejszą wersję tej historii stworzył niewątpliwie dziewiętnastowieczny
grecki klasyk Emmanuel Roidis (przetłumaczona na język angielski przez
Lawrence’a Durrella). W niej to Joanna po raz pierwszy ujawnia swą naturę świętej
już jako niemowlę, odmawiając ssania piersi w dni postne.
Krytycyzm katolików wobec tej opowieści przybrał na sile zwłaszcza po
okresie reformacji, choć to protestant, David Bondel (1590-1655), najostrzej
rozprawił się z nią w traktacie opublikowanym w Amsterdamie w 1647 roku i
ponownie w 1657 roku. Wysuwał podstawowy zarzut, że nie istnieje współczesny
zapis o papieżu kobiecie, a poza tym nie można tej postaci umieścić pomiędzy
znanymi nam papieżami, których daty ingresu i śmierci (lub usunięcia ze
stanowiska) zostały dobrze udokumentowane począwszy od II wieku. Trzeba jednak
zaznaczyć, że Kościół zawsze umiejętnie tuszował kłopoty związane z
papiestwem.
Jakkolwiek łatwo jest odrzucić myśl istnienia papieżycy, nikt w
satysfakcjonujący sposób nie umiał wyjaśnić, skąd wziął się ten wątek.
Jedno z możliwych wyjaśnień zawarte jest w liście z 1054 roku wysłanym
przez papieża Leona IX do Michała Cerularisa, patriarchy Konstantynopola. W
nim to Leon potępia Kościół wschodni tymi słowy: „Promowanie eunuchów,
co jest wbrew naczelnemu prawu soboru nicejskiego, doprowadziło pewnego razu do
wyniesienia kobiety na tron papieski”. Leon mylił się co do jednego. Sobór
nicejski zabronił jedynie promowania eunuchów, którzy sami poddali się
kastracji lub też stali się nimi na własną prośbę. Jednak tych którzy
zostali wykastrowani wbrew własnej woli, nadal uznawano za godnych wyboru.
Istniały też dawne opowieści o kobiecie pełniącej godności patriarchy
Konstantynopola. Według Chronicon Salernitanum z około 980 roku: „W owym
czasie[w VIII wieku] Konstantynopolem rządził pewien patriarcha, człowiek
prawy i sprawiedliwy, choć niewątpliwie mający do czynienia z miłością
fizyczną, do tego stopnia, że mieszkał w swym pałacu z bratankiem
przypominającym wyglądem eunucha i odziewał go w strojne szaty. Patriarcha
ten na łożu śmierci obdarzył swego bratanka, za którego ona uchodziła, władzą
nad pozostałymi. Po jego odejściu wszyscy pozostając w całkowitej nieświadomości,
wybrali ową kobietę na biskupa. Funkcje tę pełniła przez niemal półtora
roku”.
Sprawy przybrały jednakże tragiczny obrót. Niejakiemu księciu Arichisowi
objawił się we śnie szatan i zdradził mu tę skrywaną tajemnicę. Ten wysłał
do Konstantynopola swych przedstawicieli, którzy odkryli, że to, co mówił
szatan, okazało się prawdą. „ Wtedy to położono kres tej obrzydliwości”.
W innej wersji papieżycę po usunięciu ze stanowiska uwięziono w klasztorze,
a na miasto spadła plaga. Opowieść ta mogła powstać pod wpływem innych
faktów. Mniej więcej w tym samym czasie działał patriarcha zwany Niketes, który
był eunuchem. Z całą pewnością nie udało mu się zapuścić brody – a w
Kościele wschodnim duchowieństwo ma zakaz golenia się – dlatego też w
oczach Greków wyglądem swym przypominał kobietę.
W średniowieczu popularne były historie kobiet które z pewnych powodów
przebierały się za mężczyzn i skrywały w opactwach lub monasterach. W ten
sposób św. Eugenia została opatem. Była nim do czasu, gdy inna kobieta, której
zaloty Eugenia odtrąciła, oskarżyła przyszłą świętą o złe prowadzenie
się i w ten sposób doszło do ujawnienia jej prawdziwej płci.
Z kolei św. Maryna była córka mnicha, który zabrał ją do monasteru w
przebraniu chłopca. Po jego śmierci pozostała tam nadal w męskich szatach aż
do momentu, gdy córka właściciela gospody oskarżyła ją o to, że jest
ojcem jej dziecka. Wtedy nieszczęsna zakonnica wolała opuścić mury
klasztorne aniżeli ujawnić swą prawdziwą płeć, a tę stwierdzono dopiero
po śmierci.
Inna opowieść związana jest ze św. Teodorą. Była ona żoną Grzegorza,
prefekta Aleksandrii. Miała też kochanka, a następnie w akcie skruchy schroniła
się w przebraniu do klasztoru. I tym razem pewna kobieta oskarżyła ja o
ojcostwo swego dziecka. Teodora, nie chcąc ujawnić swej prawdziwej płci, opuściła
mury klasztorne i adoptowała dziecko. Po wychowaniu syna – który w swoim
czasie został nawet opatem – powróciła do klasztoru. Tak samo jak w
poprzedniej historii, jej płeć poznano dopiero po śmierci.
Podobnie miały się sprawy z Pelagiuszem – piękną i lubieżna tancerką
grecką, która po wysłuchaniu kazania Nonnusa, biskupa Edessy, porzuciła
grzeszne życie. Przywdziała męskie szaty i oddaliła się, by żyć w celi na
Górze Oliwnej. Tam była znana jako „Pelagiusz mnich i eunuch”. I tym razem
prawda o jej płci ujrzała światło dzienne dopiero po śmierci mniszki.
Pewna młoda niemiecka dziewczyna o imieniu Hildegunda, w ubiorze chłopięcym,
udała się ze swym ojcem na pielgrzymkę do Jerozolimy. Jednakże, gdy jej
ojciec zmarł z powodu trudów podróży, zmuszona do zatroszczenia się o własny
los, wstąpiła do klasztoru. Jej prawdziwa płeć w tajemniczy sposób nie
została ujawniona, pomimo faktu, że wielokrotnie rozbierała się do pasa, by
poddać się biczowaniu.
Wielu wierzy, że od X wieku osoba wybrana do piastowania godności papieskiej
przechodziła test płci. Legenda ta pojawiła się niezależnie od przypadku
papieża Joanny. Według dominikanina Roberta d’Usez, piszącego w 1409 roku,
nowy papież musiał usiąść „na tronie, na którym, jak powiadano, okazywało
się, że jest mężczyzną”. Pięć lat później francuski mnich Gaudridus
de Collone z opactwa St Pierre-le-Vif w Sens wspomina, że praktyka ta zrodziła
się w następstwie powołania na papieski tron kobiety, a także podaje, że
„stąd Rzymianie wywodzą zwyczaj sprawdzania płci papieża elekta przez otwór
w kamiennym siedzeniu”. Dawne kroniki głoszą, że czyniono tak nie tylko
dlatego, że Kościół nielegalnie wybrał kobietę papieżem, ale także dla
sprawdzenia, czy papież nie jest przypadkiem kastratem. Eunuch bowiem nie mógł
zasiadać na papieskim tronie.
Sedes Stercoraria, czyli „ślepy tron”, miał otwór w siedzisku i według
zwyczaju: „Do obowiązków najmłodszego diakona należało zajmowanie się
genitaliami Jego Świątobliwości”. Felix Haemerlein w 1490 roku pisał: „Aż
do dzisiejszego dnia tronu tego używano podczas wyboru papieża. By dowieść,
że dany kandydat jest godzien wyboru, młodszy kleryk miał wyczuć jego jądra.
Po stwierdzeniu tego dana osoba ogłaszała doniośle: ‘Ma jądra’. A
wszyscy obecni duchowni odpowiadali chórem: ‘Chwała Bogu’. Po czym radośnie
przystępowano do wyświęcenia papieża elekta”.
Haemerlein dowodzi, że procedurę tę przyjęto wraz z wyborem Benedykta III
(855-858), który, zdaniem autora, był następcą papieża Joanny. Wcześniejsze
źródła donoszą, że pierwszy raz użyto tego siedzenia podczas wyświęcenia
papieża Paschalisa II w 1099 roku, co zbiegło się w czasie z pojawieniem się
pierwszej udokumentowanej relacji o papieżu Joannie.
Elkanah Settle w swej sztuce Female Prelate (Kobieta prałat), której
prapremiera odbyła się w Theatre Royal w 1680 roku, przedstawia odmienną
wersję procedury. Z uwagi na to, że nie godziło się, by kardynał lub
subdiakon dotykali intymnych części ciała Jego Świątobliwości, dokonanie
tej niecodziennej próby powierzono czcigodnej matce.
Buchard i inni wspominają, że używano dwóch „ślepych” siedzeń.
Rzeczywiście, do dzisiaj zachowały się dwa takie niecodzienne meble. Pius VII
(1800-1823) przeniósł je z bazyliki św. Jana do Muzeów Watykańskich.
Jeden wciąż znajduje się w Museo Pio Clementino, a drugi w Paryżu,
wywieziony na rozkaz Napoleona z Watykanu. Chociaż wiele zrabowanych wówczas
cennych dzieł sztuki oraz archiwa watykańskie w końcu zwrócono Rzymowi, to
ów „dziurawy” tron pozostał nadal w Luwrze.
Papież kobieta pojawia się też kartach tarota jako odpowiednik papieża mężczyzny.
Jednakże wydaje się, że ta postać ma inne pochodzenie. W 1260 roku przybyła
do Mediolanu kobieta zwana Guglielmą z Czech, chociaż w niektórych wersjach
uchodząca za Angielkę. Bogata oraz pobożna, szybko zdobyła sobie reputację
głosicielki wiary. Zmarła w 1281 roku i została pochowana w cysterskim
klasztorze w Chiaravalle. Wkrótce wokół jej osoby i grobu rozwinął się
kult. Niektórzy jej wyznawcy okazali się wręcz fanatykami. Wierzyli, że
Guglielma była uosobieniem Ducha Świętego i że powróci w 1300 roku, strąci
z papieskiego tronu skorumpowanego papieża Bonifacego VIII (1294-1303) i osadzi
na nim młodą kobietę z Mediolanu zwaną Maifredą di Pirovano.
Wraz ze swymi uczniami Maifreda rozpoczęła przygotowania do swego
pontyfikatu. Zaplanowano nową szkołę dla kardynałów, do której miały uczęszczać
przeważnie, o ile nie wyłącznie, kobiety. Papież Bonifacy oraz Inkwizycja
nie odnosili się zbyt łaskawie do tych inicjatyw i w końcu Maifredę i innych
guglielmitów spalono na stosie. Niektórzy twierdzili, że to od postaci
Guglielmy i Maifredy wywodzi się historia o papieżycy Joannie. Jednakże
opowieść o Joannie została odnotowana wcześniej, chociaż równie dobrze mogła
inspirować ruch guglielmitów. W końcu, jeżeli już jedna kobieta piastowała
urząd papieski, to nic nie było złego w tym, by uczyniła to i druga.
Niemal z całą pewnością od postaci Maifredy wywodzi się kobiecy papież w
tarocie. Była mniszką w zakonie umiliatów w Biassono i zapewne kuzynką
Mattea Viscontiego. Ród Viscontich zamówił kilka talii kart tarota. Jedna z
nich, przypisywana artyście Bonifacemu Bembo, uważana jest za pierwszą, która
ukazywała papieża kobietę. A noszony przez nią brązowy habit należał właśnie
do zakonu umiliatów.
Przez niemal dwieście lat karty tarota ukazywały „papieżycę”. Później,
męskich i żeńskich papieży zastąpiono wizerunkami papieży siedzących lub
stojących albo papieży brodatych i ogolonych. W niektórych wersjach żeński
papież zostaje przeobrażony w Najwyższą Kapłankę.
Na początku dziewiętnastego wieku popularna stała się gra karciana zwana
Papieżyca Joanna. Wywodzi się z francuskiej gry Żółty Karzeł, a z czasem
rozwinęła się z niej brytyjska gra Newmarket. Nikomu wszakże nie udało się
zgłębić znaczenia tej ostatniej nazwy.
Artykuł Bogdana Motyla
"Jej świątobliwość papieżyca Joanna" na stronie www.racjonalista.pl:
W korowodzie dziejów chrześcijaństwa istnieje podanie o papieżycy Joannie, która miała zasiadać na Stolicy Apostolskiej po Leonie IV (847-855) jako Jan VIII, od sierpnia 854 r. do września 856 r., a przed Benedyktem III (855-858). Inne źródła podają datę jej pontyfikatu na lata 855-858. Joanna miała być pochodzenia angielskiego, chociaż urodziła się w Niemczech. Nosiła się w męskich ubraniach. Po ucieczce do Grecji ze swoim kochankiem, benedyktyńskim mnichem, przybyła do Rzymu, gdzie w jakiś czas później została kardynałem, a następnie papieżem. Miała umrzeć na ulicy w czasie połogu, rodząc na oczach tłumu dziecko. W roku 1863 Ignaz von Dollinger podjął próbę wykazania, że opowiadanie o papieżycy jest legendą, a nie faktem
historycznym. Informacja o papieżycy Joannie wzięła się z "Kroniki" (najbardziej rozpowszechnionego w średniowieczu podręcznika historii Kościoła) autorstwa śląskiego dominikanina Marcina Polaka (zm. 1278). Wcześniej pisali o papieżycy m.in. tacy kronikarze jak: Othon z Frisingen (1160 r.), Rudolf de Flais (ok. 1160), Godefroy de Viterbo (ok. 1190), czy wreszcie teolog Stefan z Narbonny (ok. 1125). Trzej pierwsi, informacje o papieżycy kwitują uwagą: "Papissa Joanna non numeratur" - papieżyca Joanna nie liczy się w szeregu papieży. Ale cóż za znaczenie może mieć ta uwaga, skoro w poczet prawowitych papieży, nie zaliczono wielu papieży-mężczyzn, którzy nie figurują w oficjalnym wykazie Watykanu?
Zdaniem niektórych historyków jest to zmyślona przez dominikanów legenda, ale nikt nie wie, w jakim celu ją stworzono, i to w XIII wieku, a więc w czasach, w których inkwizycja nie darowałaby twórcom podobnej "opowieści", kompromitującej Namiestników Chrystusa! Wyraża się tezę, że legenda mogła powstać z krótkiej wzmianki (interpolacji) w kronice Anastazego Bibliothecariusa z IX wieku. Niektórzy historycy kościelni twierdzą, że rozpowszechnili ją Grecy w zemście "na łacinnikach" za to, że papież Leon IX (1048-1054) swojego czasu zarzucał im, że mieli na tronie patriarchy Konstantynopola eunucha, a nawet kobietę.
W oficjalnym spisie papieży Jan VIII miał panować chrześcijaństwu w latach 872-882. Źródła kościelne podają pod rokiem 844 krótkotrwały pontyfikat jakiegoś Jana... Nie można także wykluczyć, że skandal z kolumnami w bazylice św. Piotra, jakiego dopuścił się Bernini (Giovanni Lorenzo: 1598-1680), słynny artysta baroku, nie ma związku z papieżycą Joanną.
W roku 1866 ukazała się w Atenach książka pióra Emanuela Roidisa (1835-1904), pod tytułem: "Papieżyca Joanna". Wkrótce zyskała ona rozgłos i została przetłumaczona na inne języki. Grecki Kościół wydał natychmiast stosowną encyklikę (4 IV 1866 r.) wyklinającą tę "bluźnierczą i występną książkę"... "Powieść "Papieżyca Joanna", wydana tu niedawno przez E.D. Roidisa," - czytamy w tym dokumencie - "pełna jest niestety, różnego rodzaju bluźnierstw i nieprzyzwoitości, ponieważ autor jej, powodowany duchem antychrześcijaństwa i zazdroszcząc sławy niektórym wrogom naszego Kościoła prawosławnego, nie tylko bezczelnie wyśmiewa jego dogmaty, sakramenty, święte obrzędy, jego obyczaje i porządki, znęcając się, wyszydzając, ironizując i stale przyrównując rzeczy najświętsze do bluźnierczych, ale też urąga dobrym zwyczajom nieprzyzwoitymi opisami i opowiadaniami. Synod... wyklął tę powieść jako antychrześcijańską i amoralną i powiadomił o tym ministerstwo, aby przeciwko niej i pisarzowi podjęto odpowiednie kroki. Ponieważ książka już się rozpowszechniła w stolicy królestwa, i jest możliwe, że poszczególne jej egzemplarze trafiły na prowincję, synod, w ojcowskiej trosce o zbawienie dusz wszystkich bogobojnych prawosławnych chrześcijan, zaleca wam imieniem Chrystusa, Boga naszego, dopomóc radą i przywrócić ducha Kościoła rozsądnej trzodzie chrystusowej w waszej parafii, aby nie tylko ustrzec wiernych przed czytaniem tej szkodliwej dla ich duszy i ciała książki, ale też obrzydzić do niej ludzi, jak do choroby zakaźnej, aby ją wszędzie palili i nigdy nie wpadali w pokusę i nie narażali się na wieczny ogień."
Aż nie do wiary, jak tak mała książeczka mogła zatrząść Kościołem...? Kilka wieków trwały dyskusje i spory historyków na temat papieżycy Joanny; czy taka postać istniała naprawdę? Kościół rzymski negując oczywiście fakt jej historycznego istnienia, pomija jednak wiele istotnych szczegółów... Np. w katedrze w Sienie, do końca XVII wieku znajdował się pomnik papieżycy, a do XVI wieku istniał oficjalny zwyczaj (a może raczej obowiązek!), polegający na badaniu płci nowo wybranego papieża. Pomnik w Sienie miał początkowo bardzo wydatne kształty kobiece, które papież Klemens VIII (1592-1605) nakazał "zreformować", czyli najnormalniej w świecie zniwelować, a sam posąg poświęcił pamięci papieża Zachariasza (741-752). Papież Aleksander VII ( 1655-1667) nakazał rzekomo usunięcie tego posągu.
Jeden z papieskich sekretarzy, Dietrich de Niem, żyjący w początkach XV wieku, opowiadał, że widział w Rzymie posąg Joanny-papieżycy, jakkolwiek on sam i jemu współcześni nie znali jego pochodzenia. Gilbert Burnet (1643-1715), anglikański teolog i historyk, twierdził, że oglądał pomnik papieżycy Joanny na jednym z placów miejskich Bolonii. Z kolei inni świadczyli, że ów pomnik był wzniesiony nie Joannie, ale papieżowi Mikołajowi IV ( 1288-1292). Nie brakowało opinii, że ten posąg był starym pogańskim bożyszczem.
Gdyby w Joannie nie odezwała się natura kobieca, nie byłaby zaszła w ciążę. W trakcie uroczystej procesji do Lateranu, na skutek nieuwagi, papieżyca spadła z konia i urodziła dziecko na oczach tłumu. Ta ponura tradycja pozostała po dziś dzień: papieże omijają domniemaną trasę przejazdu papieżycy Joanny i procesje prowadzone są okolicznymi ulicami. Według innych relacji, papieżyca niesiona w stroju pontyfikalnym z tiarą na głowie, siedząc pod baldachimem, urodziła na ulicy dziecko. W parę godzin później nie żyli oboje: matka-papieżyca i noworodek-papiątko.
Przez dłuższy czas w miejscu tragedii stał pomnik, symbol hańby, który nakazał usunąć papież Sykstus V (1585-1590). Jest faktem bezspornym, iż Rzymianie wystawili Joannie-Janowi pomnik z napisem: "Papa Pater Patrum Peperit Papissa Papellum" - (Papież, Rodzic Ojców, papieżyca spłodziła papiątko.) W jakim celu postawiono ów pomnik, i co było inspiracją do utrwalenia tego legendarnego wydarzenia?! Faktem jest również i to, że Jan Piotr Valerian jeszcze w roku 1531 zalecał kardynałowi Hipolitowi Medyceuszowi wprowadzenie obowiązku noszenia brody przez papieży, bowiem gdyby przestrzegano jej noszenia, nie byłoby papieżycy Joanny. Papież Klemens VII (1523-1534) uznał racje
Valeriana. Specjalny fotel, zwany "sedes stercoraria", na którym badano męskość papieża, mogą do dzisiaj oglądać w Watykanie nieliczni wybrańcy. Ten swoisty rekwizyt kompromitacji papiestwa, jedyny i niepowtarzalny w swoim rodzaju, jest jedną z nielicznych, ale autentycznych relikwii rzymskiego Kościoła... "per attrectationem genitalium, ab ultimo diacono factum, probatur sexus
neoelecti." Rzekoma legenda była tak mocno żywa i miała tak duże cechy prawdopodobieństwa na Watykanie, że kardynałowie zdecydowali się każdorazowo sprawdzać co trzeba u nowo obranego papieża, który musiał zasiąść na sedesie i poddawać się upokarzającym badaniom na kościelnym "wykrywaczu kłamstw". Skoro jest to tylko legenda, to skąd w takim razie wziął się ów "fotel prawdy"? Otóż, jak tłumaczą kościelni historycy, podobno "sedes stercoraria" zainstalowano w bazylice już na około sto lat przed papieżycą Joanną. Był zrabowany z jakiejś pogańskiej świątyni w Rzymie lub w Termach. Zasiadał na nim papież podczas uroczystości kościelnych w bazylice na Lateranie. Rzekomo nie kształt "sedesu" zadecydował, że znalazł się w chrześcijańskiej bazylice, lecz wysoka wartość materiału, z którego został wykonany przez pogańskich rzemieślników. Jedno jest natomiast pewne: "sedes stercoraria" był wygodny i praktyczny... Ostatnim papieżem, który musiał usadowić się na tym katolickim "przyrządzie prawdy", był ponoć Leon X (1513-1521).